wtorek, 2 sierpnia 2022

Meduzy w Bałtyku

Będąc wczoraj na plaży mogliśmy zauważyć jak morze wyrzucało na brzeg mnóstwo meduz.
Jak podaje portal Debki.pl :

Meduza czyli chełbia morska w Bałtyku

Meduzy nie sposób nie zauważyć, widział je każdy kto wędrował latem brzegiem po plaży. Można je spotkać w linii brzegowej wód Zatoki Gdańskiej i Bałtyku. Chełbie modre żyjące nad naszym Morzem Bałtyckim nie poparzą nas. 





Ciało chełbi pokrywa warstwa komórek o charakterze nabłonka pełniącego funkcję ochronną. Ciało jest galaretowate i przejrzyste, ponieważ składa się w 98% z wody. Na obwodzie ciała chełbi występują ciałka brzeżne (ropalia) odbierające bodźce ze środowiska, np. światło.  Otwór gębowy służy chełbi do spożywania pokarmu, a jednocześnie do wydalania go. Kiedy chełbia nie strawi całego pobranego pokarmu, wydala go tym samym otworem. Wokół otworu gębowego znajdują się cztery płaty gębowe – ramiona. Ramiona zaopatrzone są w komórki parzydełkowe, zaś w nich występuje substancja parząca, która umożliwia chełbi obronę i zdobywanie pokarmu. Jej jad jest niegroźny dla człowieka.





Przez to, że chełbia w przeważającej części składa się z wody, jej życie na lądzie byłoby niemożliwe. Kiedy chełbia zostaje wyrzucona na brzeg, co zdarza się często (chełbie żyją blisko brzegu), zostaje osuszona przez słońce. 





Meduzy kiedy osiągną pełną dojrzałość płciową, rozmnażają się, a następnie dorosłe egzemplarze giną. Są spychane przez fale i wyrzucane na brzeg.

Najciekawsze jest to, że na początku Amela się bała. Ale jak dotarło do niej, że meduza jej nie pożre, to latała po plaży i szukała sama meduz. 

niedziela, 31 lipca 2022

Wakacje w Mrzeżynie

  Zaczęliśmy wakacje, długo wyczekiwane, upragnione, na które zbieraliśmy przez cały rok.      Zacznę opisywać pobyt od drugiego dnia, ponieważ w pierwszym cały praktycznie czas spędziliśmy w pociągu. 
  W tym roku postanowiliśmy pojechać do Mrzeżyna. W wikipedii na ten temat możemy przeczytać :
  Mrzeżyno (do 1945 niem. Treptower Deep, Regamünde) – osada[1], nadmorska miejscowość wypoczynkowa w północno-zachodniej Polsce, w województwie zachodniopomorskim, w powiecie gryfickim, w gminie Trzebiatów. Położona nad Morzem Bałtyckim, na Pobrzeżu Szczecińskim, u ujścia rzeki Regi. Miejscowość letniskowa z kąpieliskiem morskim, bazą wypoczynkowo-noclegową, wykorzystywaną w sezonie letnim, kiedy dominuje funkcja turystyczno-wypoczynkowa. Usytuowany jest tu port morski, będący jedną z baz rybołówstwa morskiego. Znajduje się tu także osiedle mieszkaniowe dla tutejszej jednostki wojskowej.

Historia

Osobny artykuł: Historia Mrzeżyna.
Pawilon plażowy przed 1945

Mrzeżyno od średniowiecza było związane z miastem Trzebiatów jako jego port handlowy i rybacki. Prawdopodobnie tutaj znajdowała się średniowieczna latarnia morska Regoujście. W roku 1457 trzebiatowianie przy współpracy klasztoru z Białoboków przekopali nowe, skrócone koryto rzeki Regi (z pominięciem jeziora Resko) w okolicy dzisiejszego Mrzeżyna i założyli tam nowy port[66]. Z powodu zapiaszczenia od 1770 r. port stał się niedrożny dla większości statków, które były zmuszone stawiać kotwice na redzie. Od roku 1806 r. rozpoczął swoją działalność pierwszy Dom Zdrojowy; od 1840 roku Mrzeżyno było już znanym kąpieliskiem morskim. W 1912 r. doprowadzono linię kolei wąskotorowej z Trzebiatowa[66].

W 1925 roku Mrzeżyno miało 380 mieszkańców, a w ciągu roku w obiektach wypoczynkowych mieszkało ok. 2500 gości[67].

17 marca 1945 roku miały tu miejsce pierwsze powojenne Zaślubiny Polski z morzem dokonane przez żołnierzy I Warszawskiej Brygady Kawalerii I Armii Wojska Polskiego[68]. Miejscowość włączono do Polski, a dotychczasową ludność wysiedlono do Niemiec. W latach 1946–1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa szczecińskiego. W latach 1945–1954 miejscowość była siedzibą gminy Mrzeżyno, a do lat 70. gromady. Od 1985 do 2011 roku na terenach leśnych na zachód od Mrzeżyna stacjonował 78 Pułk Rakietowy Obrony Powietrznej. Po rozwiązaniu jednostki w jej miejsce sformowano 36 Dywizjon Rakietowy Obrony Powietrznej.

  Tyle jeśli chodzi o info. Po resztę zapraszam na Wikipedię. Pokój który wynajęliśmy jest niewielki. Posiada własną łazienkę ale kuchnia już jest wspólna. Mamy trzy łóżka lecz korzystamy tylko z dwóch które są połączone 😁. Bo przecież nasz łobuz musi spać między nami. Sam pokój wygląda tak:

A tak łazienka :

Ogólnie jest spoko. Da się wytrzymać.

  Byliśmy jeszcze dzisiaj na plaży. I powiem Wam że jestem dumny z mojej córki. Zaczęła sama pływać w morzu. Jeszcze z pomocą kółka dmuchanego, ale to już jakiś postęp.

 Po plaży poszliśmy na obiad i spacer po mieście. W trakcie jedzenia gofrów przyplątał się wróbelek którego Amela karmiła z rączki. 


Byliśmy jeszcze na dmuchańcach, ale to temat na osobny post. Jutro kolejny odcinek. A w między czasie opublikuję zdjęcia z dmuchańców. 


wtorek, 26 lipca 2022

Weekendowy spontan cz. 3 Powrót do domu.

  Po super przespanej nocy, wiadomo inne powietrze i mnóstwo atrakcji, zaczęliśmy powrót do domu. Z uwagi na to, że pomiędzy przyjazdem do Bielska a odjazdem pociągu było trochę czasu, postanowiliśmy udać się na Szyndzielnię. Jak podaje Wikipedia :
  Szyndzielnia (dawniej również Szędzielnia lub Gaciok; niem. Kamitzerplatte – od nazwy leżącej u podnóża góry Kamienicy, spotykane również Kamnitzerplatte, 1030 m n.p.m.) – szczyt w Beskidzie Śląskim, wznoszący się tuż na północ od Klimczoka, usytuowany pomiędzy dolinami Olszówki, Wapienicy i Białki w granicach administracyjnych miasta Bielska-Białej. Mapy i przewodniki podają wysokość 1028 (zob. np.). Przyczyną nieścisłości jest punkt pomiarowy na wysokości 1028,3, który jednak leży nieco poniżej szczytu.
  Masyw Szyndzielni porośnięty jest lasami bukowymi z domieszką drzew iglastych – świerków i jodeł. Na stoku tzw. Małego Gronia stanowisko modrzewi. Grzbiet opadający spod szczytu Szyndzielni na północ, w stronę Dębowca, zajmowała kiedyś Hala Kamienicka.

Szyndzielnia znajduje się w granicach Parku Krajobrazowego Beskidu Śląskiego.
  Pod szczytem, na wysokości 1001 m n.p.m., znajduje się duże schronisko PTTK na Szyndzielni, wybudowane w 1897 przez organizację Beskidenverein. Jest to pierwsze schronisko w Beskidzie Śląskim i polskich Beskidach, rozbudowane w latach 1954–1957.

Tuż poniżej schroniska znajduje się alpinarium o powierzchni około 400 m². Założone zostało w 1905 z inicjatywy ówczesnego prezesa Beskidenvereinu, Wilhelma Schlesingera, przez bielskiego muzealnika i przyrodnika Edwarda Schnacka. Zgromadzono w nim rośliny charakterystyczne nie tylko dla Beskidów, ale i Alp Wschodnich. Po II wojnie światowej ogrodem opiekował się bielski Oddział Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, jednak z biegiem lat ogród znacznie podupadł. Na początku 2010 zabroniono wejścia na jego teren ze względów bezpieczeństwa. W 2011 z inicjatywą jego rewitalizacji wystąpił Jacek Bożek z Klubu Gaja z Wilkowic. Dzięki wysiłkom władz Bielska-Białej i gminy Wilkowice, kosztem ok. 40 tys. zł ogród został odnowiony: usunięto samosiejki drzew, wypielono teren, przeprowadzono inwentaryzację roślin i dokonano nowych nasadzeń. Opiekę nad alpinarium objęło Nadleśnictwo Bielsko, które włączyło obiekt w trasę przyrodniczej ścieżki dydaktycznej biegnącej przez Szyndzielnię (tablica informacyjna). Ponowne otwarcie ogrodu dla zwiedzających miało miejsce 13 października 2011

Przy górnej stacji kolei linowej na Szyndzielnię znajduje się 18-metrowa wieża widokowa, którą oddano do użytku 14 sierpnia 2015


Przy schronisku węzeł szlaków pieszych, którymi dotrzeć można m.in. do: Wapienicy, Olszówki, BystrejSzczyrkuBrennejJaworza oraz na KlimczokBłatniąKozią Górę.

Od 1953 pod szczyt dociera kolej gondolowa „Szyndzielnia” gruntownie zmodernizowana w latach 1994–1995 i 2017. 


A propo samej kolejki gondolowej. Jak już kolejka ruszyła w górę, to okazało się, że nie mogę się za bardzo rozglądać. Wszystko przez mój lęk wysokości.


  Po dotarciu na górę musieliśmy piechotą przejść kawałek do samego schroniska. Po dotarciu na miejsce i wykonaniu mnóstwa zdjęć, postanowiliśmy sprawdzić co znajduje się dalej, za tak zwanym zakrętem. W ten oto sposób szliśmy wciąż naprzód i naprzód, aż doszliśmy do Klimczoka. I znowu wspomogę się Wikipedią :

  Klimczok, dawniej również Klimczak (1117 m n.p.m.) – szczyt górski w północno-wschodniej części Pasma Baraniej Góry w Beskidzie Śląskim. Przebiega przezeń granica administracyjna Bielska-Białej i stąd szczyt Klimczoka jest najwyższym punktem tego miasta. Przez szczyt biegnie też historyczna granica pomiędzy Śląskiem i Małopolską.

  Usytuowany w grzbiecie, podchodzącym tu od południowego zachodu, z Trzech Kopców, jest Klimczok zwornikiem dla grzbietu opadającego łagodnie na północ ku Szyndzielni oraz drugiego, odchodzącego na wschód ku Magurze. Wierzchołek Klimczoka ma kształt kopca o zaokrąglonym szczycie. Grzbiety odchodzące od niego są dość szerokie, za to stoki opadające ku dolinom Białki (na północnym wschodzie), Biłej (na południu) i Barbary (na zachodzie) są strome i porośnięte bukowo-świerkowymi lasami. Na północno-wschodnich stokach Klimczoka znajdują się źródła Białej.


W zboczach Klimczoka znajdują się dwie jaskinie: Jaskinia Ali Baby w Klimczoku i Jaskinia Piętrowa w Klimczoku.


Na szczycie znajduje się stalowy maszt z antenami przekaźników telekomunikacyjnych. Z istniejącej do końca lat 70. XX w. na wierzchołku Klimczoka drewnianej wieży triangulacyjnej widać było znaczną część Karpat Zachodnich od Łysej Góry na zachodzie po Tatry na południowym wschodzie. Dziś, z uwagi na podrastające wokół wierzchołka drzewa, widok ogranicza się jedynie do sektora południowo-wschodniego, w którym ponad grzbietami Beskidu Żywieckiego królują szczyty Tatr.


Z rzadkich w Polsce gatunków roślin rośnie na Klimczoku tojad morawski. Na Klimczoku w granicach leśnictwa Biła (Nadleśnictwo Bielsko) rośnie grupa drzew przekraczających 45 metrów wysokości, wśród których kilka przekracza 53 m, a jedna daglezja zielona na początku 2018 roku osiągała ok. 57 metrów (dokładny wynik zależy od sposobu pomiaru), a jej wiek był szacowany na 115 lat.


  To tyle jeśli chodzi o garść informacji. Przez całą drogę robiliśmy mnóstwo zdjęć i podziwialiśmy widoki.


   W pewnym momencie mogliśmy nawet zauważyć w oddali jakieś ptaki krążące nad innym szczytem. Po sposobie latania wyglądały na drapieżniki, ale jakie to nie mam pojęcia, były za daleko. Cały czas także pokazywaliśmy Ameli florę i staraliśmy się, w miarę możliwości, tłumaczyć jej wszystko co widzi.

  W drodze powrotnej skorzystaliśmy z restauracji w schronisku na Szyndzielni i wróciliśmy kolejką do Bielska. Stąd mieliśmy już pociąg do Zabrza.

Podsumowanie :

Polecam każdemu taki spontaniczny wyjazd. Zbliża członków rodziny do siebie, pozwala odpocząć psychicznie ale też fizycznie, pomimo wielu spacerów. A przy okazji dzieci poznają swój kraj. 

Meduzy w Bałtyku

Będąc wczoraj na plaży mogliśmy zauważyć jak morze wyrzucało na brzeg mnóstwo meduz. Jak podaje portal Debki.pl : Meduza czyli c...