Tuż poniżej schroniska znajduje się alpinarium o powierzchni około 400 m². Założone zostało w 1905 z inicjatywy ówczesnego prezesa Beskidenvereinu, Wilhelma Schlesingera, przez bielskiego muzealnika i przyrodnika Edwarda Schnacka. Zgromadzono w nim rośliny charakterystyczne nie tylko dla Beskidów, ale i Alp Wschodnich. Po II wojnie światowej ogrodem opiekował się bielski Oddział Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, jednak z biegiem lat ogród znacznie podupadł. Na początku 2010 zabroniono wejścia na jego teren ze względów bezpieczeństwa. W 2011 z inicjatywą jego rewitalizacji wystąpił Jacek Bożek z Klubu Gaja z Wilkowic. Dzięki wysiłkom władz Bielska-Białej i gminy Wilkowice, kosztem ok. 40 tys. zł ogród został odnowiony: usunięto samosiejki drzew, wypielono teren, przeprowadzono inwentaryzację roślin i dokonano nowych nasadzeń. Opiekę nad alpinarium objęło Nadleśnictwo Bielsko, które włączyło obiekt w trasę przyrodniczej ścieżki dydaktycznej biegnącej przez Szyndzielnię (tablica informacyjna). Ponowne otwarcie ogrodu dla zwiedzających miało miejsce 13 października 2011
Przy górnej stacji kolei linowej na Szyndzielnię znajduje się 18-metrowa wieża widokowa, którą oddano do użytku 14 sierpnia 2015
Przy schronisku węzeł szlaków pieszych, którymi dotrzeć można m.in. do: Wapienicy, Olszówki, Bystrej, Szczyrku, Brennej, Jaworza oraz na Klimczok, Błatnią, Kozią Górę.
Od 1953 pod szczyt dociera kolej gondolowa „Szyndzielnia” gruntownie zmodernizowana w latach 1994–1995 i 2017.
A propo samej kolejki gondolowej. Jak już kolejka ruszyła w górę, to okazało się, że nie mogę się za bardzo rozglądać. Wszystko przez mój lęk wysokości.
Po dotarciu na górę musieliśmy piechotą przejść kawałek do samego schroniska. Po dotarciu na miejsce i wykonaniu mnóstwa zdjęć, postanowiliśmy sprawdzić co znajduje się dalej, za tak zwanym zakrętem. W ten oto sposób szliśmy wciąż naprzód i naprzód, aż doszliśmy do Klimczoka. I znowu wspomogę się Wikipedią :
Klimczok, dawniej również Klimczak (1117 m n.p.m.) – szczyt górski w północno-wschodniej części Pasma Baraniej Góry w Beskidzie Śląskim. Przebiega przezeń granica administracyjna Bielska-Białej i stąd szczyt Klimczoka jest najwyższym punktem tego miasta. Przez szczyt biegnie też historyczna granica pomiędzy Śląskiem i Małopolską.
Usytuowany w grzbiecie, podchodzącym tu od południowego zachodu, z Trzech Kopców, jest Klimczok zwornikiem dla grzbietu opadającego łagodnie na północ ku Szyndzielni oraz drugiego, odchodzącego na wschód ku Magurze. Wierzchołek Klimczoka ma kształt kopca o zaokrąglonym szczycie. Grzbiety odchodzące od niego są dość szerokie, za to stoki opadające ku dolinom Białki (na północnym wschodzie), Biłej (na południu) i Barbary (na zachodzie) są strome i porośnięte bukowo-świerkowymi lasami. Na północno-wschodnich stokach Klimczoka znajdują się źródła Białej.
W zboczach Klimczoka znajdują się dwie jaskinie: Jaskinia Ali Baby w Klimczoku i Jaskinia Piętrowa w Klimczoku.
Na szczycie znajduje się stalowy maszt z antenami przekaźników telekomunikacyjnych. Z istniejącej do końca lat 70. XX w. na wierzchołku Klimczoka drewnianej wieży triangulacyjnej widać było znaczną część Karpat Zachodnich od Łysej Góry na zachodzie po Tatry na południowym wschodzie. Dziś, z uwagi na podrastające wokół wierzchołka drzewa, widok ogranicza się jedynie do sektora południowo-wschodniego, w którym ponad grzbietami Beskidu Żywieckiego królują szczyty Tatr.
Z rzadkich w Polsce gatunków roślin rośnie na Klimczoku tojad morawski. Na Klimczoku w granicach leśnictwa Biła (Nadleśnictwo Bielsko) rośnie grupa drzew przekraczających 45 metrów wysokości, wśród których kilka przekracza 53 m, a jedna daglezja zielona na początku 2018 roku osiągała ok. 57 metrów (dokładny wynik zależy od sposobu pomiaru), a jej wiek był szacowany na 115 lat.
To tyle jeśli chodzi o garść informacji. Przez całą drogę robiliśmy mnóstwo zdjęć i podziwialiśmy widoki.
W pewnym momencie mogliśmy nawet zauważyć w oddali jakieś ptaki krążące nad innym szczytem. Po sposobie latania wyglądały na drapieżniki, ale jakie to nie mam pojęcia, były za daleko. Cały czas także pokazywaliśmy Ameli florę i staraliśmy się, w miarę możliwości, tłumaczyć jej wszystko co widzi.
W drodze powrotnej skorzystaliśmy z restauracji w schronisku na Szyndzielni i wróciliśmy kolejką do Bielska. Stąd mieliśmy już pociąg do Zabrza.
Podsumowanie :
Polecam każdemu taki spontaniczny wyjazd. Zbliża członków rodziny do siebie, pozwala odpocząć psychicznie ale też fizycznie, pomimo wielu spacerów. A przy okazji dzieci poznają swój kraj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz