Kolejny dzień nad morzem za nami. Rano spacer po mieście i wywiad co gdzie się znajduje, plus małe zakupy. Później obiad a na koniec plaża i gofry. Ustawiliśmy sobie dzienny limit wydatków na trzysta złotych i powiem szczerze, bez problemu dajemy radę. Biorąc pod uwagę prawie czterolatkę i stragany pełne zabawek, to jeszcze dziesięć złotych zostało na koniec dnia. Co do jedzenia to ceny są na normalnym poziomie. Wiadomo że jest trochę drożej niż u nas, ale w końcu to miejscowość wypoczynkowa. Niedzielny obiad
duży, smaczny i tylko dwadzieścia złotych. Da się? Da. Bistro u Esia w Sarbinowie, jak najbardziej polecam.
Przeciętny obiad dla jednej osoby zmieści się w kwocie czterdziestu złotych.
Plaża jest duża, piaszczysta chociaż brzeg pod wodą kamienisty. Woda zimna a brak większych falochronów powoduje powstawanie fal.
Wieczorem wyszliśmy na gofry i hotdoga. To nie to co w Żabce, ale dało się zjeść.
Jutro wypad do Gąsek na latarnię morską. Do zobaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz